Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 21 grudnia 2010

Henryk L. Rogowski Fragmenty powieści

Kręte Drogi

Napisanie jej zabrało mi rok z życia, bo przygotowania pod względem historycznym trwały osiem miesięcy, zaś napisanie jej dalsze cztery, lecz nie żałuję tego czasu, bowiem w jednej z recenzji przeczytałem słowa, to jest Sienkiewicz i coś znacznie więcej.

- Waść tu był z panienką przed laty, czy się mylę?
- Nie mylisz się mości panno, jeno to już przeszłość. Porozmawiamy później – powiedział, i wyjechał na drogę w kierunku Ruszczy.
Znów mijał brzozy, które bieliły się z dala, a kiedy zobaczył z drogi dwa krzywe drzewa, podjechał tylko do nich. Ziemię pod drzewami pokrywały liście, które spadły na nią zeszłej jesieni. Zawrócił konia i jadąc przyglądał się polom, na których nie było krzty śniegu, bowiem zima tego roku łagodną była, a ciepło za dnia zdawało się przeczyć temu, że to ta pora roku, jeszcze tu dominuje. Z dala, tak jak kiedyś, dostrzegł klasztor. Jego mury podniszczone działaniem czasu, stały opierając się na ziemi. I dźwięk dzwonów, które teraz się rozległy - usłyszał.
Podjechał pod furtę klasztorną i nie zsiadając z konia, pociągnął za sznur z krzyżem i rozległ się odgłos dzwonka.
- Zaraz poproszę matkę przełożoną - usłyszał.
Zsiadł teraz z konia i czekał niecierpliwie, aż furta otwarła się rękoma siostry zakonnej. Stała w niej przełożona, którą Michał znał z tamtych lat, gdy tu w Połańcu bywał i ostatnio, kiedy to przywiózł dar od ciotki, dla klasztoru.
- Dobrze, że waść jesteś i Bóg wysłuchał mych modlitw, bom modliła się o to, abyś waść tu zjechał. Jaśnie pani czeka za tobą panie i codziennie mi to mówi. Od zmysłów odchodzi. Mówi nam często, abyśmy poświadczyły, że jej wolą jest, abyś waszmość przejął Połaniec i pałacyk, któremu teraz grozi ruina. Chodźże waść prędko, bo może uspokoisz, jaśnie panią.
Michał pośpieszył za matką, która drobiła małymi kroczkami przed nim. W pewnej chwili odwróciła głowę i rzekła.
- Tam, gdzie cię prowadzę panie nie stanęła inna noga niż zakonna, ale dla jaśnie pani zrobię wyjątek, jeno idź panie za mną i nie bacz dokoła.
- Dobrze matko - rzekł Michał z przejęciem.
Wszedł z matką przełożoną do pomieszczenia, gdzie na łożu pod ścianą leżała ciotka. Uniosła tylko głowę i zaraz przełożona ujrzała jej uradowane oczy pełne blasku, nie takie jak codziennie.
- Jeszcze poznaje - rzekła. - Idę, nie będę przeszkadzać.
Wyszła cichutko, a Michał pochylił się nad ciotką i po chwili poczuł łzy na swej twarzy. Objął ją rękami i przytulił do siebie. Teraz już łkanie ciche usłyszał.
- Dobrze, że jesteś synku, bo jużem myślała, że nie ujrzę ciebie. - Co teraz robisz, jak toczy się twoje życie?
- Jestem w bojach, przy królu - odparł.
- Toś wyróżniony i miło to słyszeć. Nie pomyliłam się, gdy mówiłam Annie, że zajdziesz wysoko. Ty nie wiesz może, ale błagałam ją, by ciebie kochała. Teraz ja odchodzę i dziękuję Bogu, że przed śmiercią pozwolił mi ciebie zobaczyć. Chcę, abyś przejął ziemię należącą do dworu, chcę abyś przejął cały majątek i miał gdzie wrócić, gdy skończy się ta wojna synku. Siostry zaświadczą moją wolę, bo wydziedziczyłam Annę i tego, który jest przy niej, bo nie zasługują na me łaski. Byłeś we dworze i widziałeś, że dwór pusty. Donieśli mi tutaj, że ludzie odeszli razem ze mną z niego. Widzisz, ona nie dbała o to, cośmy z mężem moim z mozołem przez lata budowali.
- Słuchasz mnie synku - powiedziała, gdy zobaczyła, że Michał patrzy w okno.
Patrzył i myślał - co powinien począć. - Czy powiedzieć ciotce o losach Anny i jej męża, o ich zesłaniu przez króla.
- Coś ukrywasz przede mną - rzekła, cichym głosem ciotka.
- Nie ukrywam, jeno ważę słowa, by bólu nie przyniosły.
- Mów mi! Chcę przed śmiercią wiedzieć wszystko, czy dobre, czy złe.
Michał opowiedział o Annie i jej mężu, a ciotka wzdychała, trzymając go za rękę.
- Widzisz - rzekła, gdy skończył. - Tak kończą ci, którzy kpią sobie z życia w uczciwości. Kręta to droga. Jego nie, bo to łotr, lecz ją zrozum i powiedz jej, żem myślała o niej na łożu śmierci. A ty, co masz za sprawy do mnie?
- Wojna, tedy Rzeczpospolita w potrzebie i znów groźba nad nią wisi. Trzeba ułagodzić Elektora i złoto może być potrzebne, aby on wojny z nami zaniechał. Złoto, a może i ziemię trzeba będzie oddać, lecz na tym nie koniec, bo inny wróg zostanie, któremu już na pewno krwi i trudu w walce nie możemy poskąpić. Pojadę z woli króla paktować z Elektorem Fryderykiem Wilhelmem i zdecydowałem w swym sercu oddać to, co mam, dla tej ziemi i ludzi, gotowych do końca walczyć o nią.
Znów zobaczył w przymkniętych oczach łzy. Leciały one niczym grochy, więc otarł je pośpiesznie.
- Nie trzeba płakać - powiedział. - O zgodę jeno proszę.
- To co ci dałam twoje i ty o tym decydujesz, tak jak i od dnia dzisiejszego dobrami w Połańcu, ale ja ci odradzam, ja stara kobieta u schyłku życia. Pamiętaj, że są bogatsi od ciebie w Rzeczypospolitej i oni dobrą, lub złą radą królowi tylko służą.
Zamknęła oczy, westchnęła i odeszła z tego świata. Widział to Michał, jej twarz zmęczoną, a teraz zdawało się, że i szczęśliwą. Pogładził ją po twarzy i głowę na jej piersiach położył. Trwał tak do chwili, gdy zaskrzypiały drzwi i podnosząc głowę ujrzał młodą zakonnicę.
- Wybacz waść - powiedziała cicho. - Przełożona mnie wysłała, abym spytała, czy jaśnie pani czegoś nie trzeba.
Widząc smutne oczy Michała - pośpiesznie dodała.
- To już koniec, to już koniec.
- Tak - odparł Michał. - Odeszła.
- Siostrę przełożoną powiadomię - powiedziała młoda zakonnica i niebawem weszła przełożona.
Widząc Michała z głową opuszczoną nad ciotką - rzekła.
- Nie rozpaczaj panie, nie trzeba. Pochowamy ją, my siostry zakonne, zgodnie z jej wolą na miejscu wyznaczonym do pochówku i zadbamy o grób do czasu, gdy waść na dobre zjedziesz do Połańca. Myślę, że nie odrzuciłeś acan, propozycji jaśnie pani?
- Nie odrzuciłem, ale walki jeszcze przed nami, a ja w nich uczestniczę i śmierć często na pola bitewne zagląda, tak często, że nie sposób przyjąć zobowiązań, bo ginąc można nie wywiązać się z danego słowa.
- Tak, rozumiem to doskonale - rzekła przełożona. - Ale, gdy waść dzięki opatrzności Boskiej i modlitwie naszej wyżyjesz - powrócisz? - Ten dom w Połańcu powinien wrócić do świetności, choćby, za dobroć jaśnie pani.

Prawa autorskie - Henryk Longin Rogowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz